Dzięki występowi na ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu i Męskim Graniu w 2024 roku Jakub Józef Orliński stał się sławny także poza gronem miłośników muzyki barokowej. Kontratenorowy głos generacji Z dbał w tym czasie również o rozwój artystyczny i wydał aż dwie płyty! Podczas swojej kolejnej wizyty w NFM połączy siły z Wrocławską Orkiestrą Barokową prowadzoną przez Jarosława Thiela. W pierwszej części koncertu sięgnie po kompozycje sakralne Antonia Vivaldiego oraz Johanna Sebastiana Bacha. Natomiast po przerwie poprowadzi nas w świat oper Georga Friedricha Händla.
Skomponowane w 1712 roku Stabat Mater jest najwcześniejszą znaną kompozycją sakralną Vivaldiego. Wykonano ją po raz pierwszy w kościele Santa Maria della Pace w Brescii. Jeśli kojarzymy wenecjanina z jego energicznymi koncertami, będziemy zaskoczeni, jak surowe i skupione jest jego opracowanie tekstu średniowiecznego poematu o cierpieniu Matki Bożej stojącej pod krzyżem. Zupełnie inny nastrój przeważa w pierwszej arii z kantaty Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust BWV 170 Johanna Sebastiana Bacha, prawykonanej w 1726 roku w Lipsku. Słowa utworu napisane przez Georga Christiana Lehmsa opowiadają o spokoju i radości zbawionych w Niebie. Mają one inspirować żyjących do cnotliwego życia na Ziemi. Brzmienie muzyki podąża za znaczeniem tekstu, nabierając mroczniejszego charakteru, jedynie gdy mowa w nim o słabości i grzechu.
W Wenecji, gdzie przyszedł na świat Vivaldi i która była głównym ośrodkiem jego działalności, w drugi dzień Bożego Narodzenia 1709 roku premierę miała opera Agryppina Georga Friedricha Händla. Nad Adriatykiem trwał już wtedy karnawał, a kompozytor ten za dwa miesiące miał skończyć dwadzieścia pięć lat. Orliński sięgnie po dwie arie Otona – rzymskiego generała, mianowanego przez cesarza Klaudiusza na następcę tronu w zamian za uratowanie życia. By jednak zostać władcą, żołnierz musi zrezygnować z miłości do Poppei i zgodzić się na jej ślub z Neronem. Miłośnicy opery wśród tych imion z łatwością rozpoznają postaci znane z Koronacji Poppei Claudia Monteverdiego. Nic zatem dziwnego, że o Agryppinie mówi się czasem żartobliwie jako o prequelu tego arcydzieła autorstwa innego geniusza, wiele lat wcześniej również związanego ze stolicą wspaniałej La Serenìssimy.