W trzecie tysiąclecie Filharmonia weszła z wiarą w szczęśliwy obrót koła Fortuny.
23 czerwca 2000 roku, przed północą, na wrocławskim Rynku zabrzmiało najbardziej znane dzieło Carla Orffa – Carmina Burana – w wykonaniu solistów, połączonych chórów wrocławskich i Orkiestry Filharmonii Wrocławskiej pod batutą Marka Pijarowskiego.
Publiczność przyjęła Orffa i jego Fortunę z zachwytem, a młodzi ludzie potraktowali występ wrocławskich filharmoników jak koncert rockowy. Wtapiali się w magiczny rytm muzyki, klaskali, śpiewali, tańczyli. Choć trzeba się zgodzić z XIII-wiecznym autorem pieśni O Fortuna, że „życie podłe wciąż kapryśnie / chłodzi nas lub grzeje, / niedostatek lub bogactwo / jak lód w nim topnieje”, nowe tysiąclecie okazało się szczęśliwe dla Filharmonii.
Rosła liczba koncertów (z siedemdziesięciu siedmiu w sezonie 2001/2002 do stu dziewiętnastu w roku następnym), rozwijała się Filharmonia dla Młodych (czterdzieści koncertów dla dzieci i młodzieży w sezonie 2003/2004), coraz więcej gwiazd zaczęło przyjeżdżać do Wrocławia. Recital Denyce Graves, gwiazdy Metropolitan Opera, w maju 2003 roku słuchacze nagrodzili owacją na stojąco. Rok później publiczność zachwycała się recitalem rodziny Drzewieckich, najsłynniejszego polskiego klanu pianistycznego. Wspólny występ Stanisława oraz jego rodziców – Jarosława Drzewieckiego i Tatiany Szebanowej – mógłby być reklamą Filharmonii Familijnej, ciekawego projektu, który powstał z myślą o całych rodzinach przychodzących w niedzielne przedpołudnie na koncerty mające charakter edukacyjny.
Na edukację położono zresztą duży nacisk: studenci dostali szansę na lekcje mistrzowskie u wirtuozów goszczących w Filharmonii (m.in. u sławnego amerykańskiego waltornisty Williama VerMeulena), zorganizowano kursy dyrygenckie, uruchomiono projekty, które mają wychowywać nowych melomanów.
Od 2005 roku festiwalem Wratislavia Cantans i Filharmonią (w roku 2014 przemianowaną na Narodowe Forum Muzyki) kieruje Andrzej Kosendiak. Jest on m.in. autorem programu „Śpiewający Wrocław”, dzięki któremu we wrocławskich szkołach podstawowych i gimnazjach powstało trzydzieści pięć zespołów chóralnych, oraz projektu „Pośpiewaj mi tato, pośpiewaj mi mamo”. W ramach tej drugiej inicjatywy chórzyści z filharmonii prowadzą zajęcia dla rodziców spodziewających się potomstwa lub mających małe dzieci. Korzyści z warsztatów są podwójne: nie tylko dla dzieci, które muzykę chłoną jak gąbka przez pierwsze trzydzieści sześć miesięcy życia (dlatego specjaliści twierdzą, że w Polsce muzykalni są tylko górale, bo u nich w domu się śpiewa), ale i dla rodziców. Bo dzięki wspólnemu śpiewaniu integrują się, nawiązują przyjaźnie, budują chór.
A chóry są nam bardzo potrzebne dla wspomożenia Europejskiej Stolicy Kultury. Powiedzmy szczerze, jak towarzysz Majakowski do towarzysza Lenina: „Jednostka! Co komu po niej?! / Jednostki głosik cieńszy od pisku. / Do kogo dojdzie? – ledwie do żony! / I to jeżeli pochyli się blisko”. Co innego chór, i to kilkunastotysięczny, złożony z zespołów, które w 2016 roku zjadą do Wrocławia z całego kontynentu w ramach spotkania „Singing Europe”. 6 sierpnia dadzą na stadionie miejskim megakoncert z udziałem solistów operowych, w tym Aleksandry Kurzak i Roberta Alagni, a całość poprowadzi były, wieloletni dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans, dyrygent znakomitego londyńskiego zespołu Gabrieli Consort – Paul McCreesh. To jasne, że Wrocław też musi zaśpiewać mocnym głosem.
Wsparciem dla Andrzeja Kosendiaka okazał znakomity dyrygent Jacek Kaspszyk, który od 2006 do 2013 roku był dyrektorem artystycznym Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej. Maestro Kaspszyk, koncertujący na całym świecie (m.in. z Berliner Philharmoniker, New York Philharmonic, Philharmonia Orchestra, London Symphony Orchestra, London Philharmonic), umiał zadbać o zespół. To dzięki regularnym koncertom z Kaspszykiem – a także dzięki gruntownemu odmłodzeniu orkiestry – wrocławscy filharmonicy złapali wiatr w żagle i zaczęli się wspinać w krajowej hierarchii orkiestr. „Związałem się uczuciowo z tą orkiestrą, współpraca układa nam się wręcz wzorowo: nie jestem dla muzyków kapralem, a, mam nadzieję, partnerem. Widzę też, jak dobrze potrafią się w tym zespole porozumieć ze sobą artyści z wieloletnim już doświadczeniem i ci, którzy przyszli do orkiestry dopiero po studiach” – chwalił Kaspszyk. Dbał o perfekcję wykonania, ale także o to, żeby słuchacze czuli się na koncertach dobrze, żeby nie byli onieśmieleni, bądź nie poczuli się potraktowani protekcjonalnie. Kaspszyk podkreśla, że muzyka klasyczna jest elitarna i taka powinna pozostać, ale ważne jest jednak, aby zachęcić ludzi do aspirowania. Uważa, że lepszy jest snobizm na muzykę poważną niż na modną restaurację czy samochód.
Poza tym zaangażowani melomani są nam potrzebni, bo we wrześniu tego roku otwiera swoje podwoje gmach Narodowego Forum Muzyki na placu Wolności, jeden z najnowocześniejszych kompleksów sal koncertowych w Europie. Przypomina pudło rezonansowe skrzypiec, zajmuje cztery i pół hektara i ma dziewięć kondygnacji. Lekkości tej masywnej bryle dodają szczeliny przeszkleń nawiązujące do rysunku strun oraz pionowe przeszklenie foyer pokazujące wszystkie nadziemne poziomy holu. Można tu zagrać cztery koncerty jednocześnie (w tym jeden, w największej sali, dla tysiąca ośmiuset słuchaczy).
Z wykonawcami nie będzie problemu, w ramach NFM działa dziesięć zespołów artystycznych. W 2006 roku Andrzej Kosendiak założył m.in. Chór NFM, którego dyrektorem artystycznym jest Agnieszka Franków-Żelazny, i Wrocławską Orkiestrę Barokową, pracującą pod kierownictwem Jarosława Thiela. Są to zespoły wprawdzie młode wiekiem, ale z długą listą sukcesów. Wrocławska Orkiestra Barokowa, jedyny w Polsce zespół grający na instrumentach dawnych, działający w ramach instytucji kultury, została w 2010 roku nagrodzona Fryderykiem. Z kolei Chór NFM uczestniczy w projekcie fonograficznym pod kierunkiem Paula McCreesha obejmującym nagrania wielkich dzieł oratoryjnych. Dotychczas wydane płyty zdobyły prestiżowe wyróżnienia: dwukrotnie BBC Music Magazine Award, Diapason d’Or de l’Année oraz Editor’s Choice magazynu „Gramophone”.
„Gmach NFM będzie tętnił życiem – nie mam wątpliwości. [...] Wystarczy, że przeniesiemy naszą obecną aktywność do nowej sali, uzyskamy około siedmiuset imprez w roku. To są koncerty symfoniczne, kameralne, ale też działania edukacyjne. Wystarczająco dużo, żeby mogły się tam odbywać dwie imprezy dziennie. Szacujemy, że w ciągu roku NFM odwiedzi ponad trzysta tysięcy osób, więc nie budujemy obiektu jedynie dla garstki zainteresowanych” – tłumaczył Andrzej Kosendiak w rozmowie opublikowanej w „Gazecie Wyborczej”. Muzyka musi wygrać.
Beata Maciejewska dla miesięcznika Muzyka w mieście