Gatunek kwartetu smyczkowego bywa często określany jako rozmowa czworga inteligentnych rozmówców, w której każdy ma do powiedzenia coś istotnego. Pomimo na pozór niewielkiej obsady dzieła tego typu cechują się niezwykłą ekspresją budowaną przez doskonale przemyślane muzyczne polemiki poszczególnych instrumentów. W opracowaniu na rozszerzony skład pod batutą maestra Josepha Swensena i w wykonaniu NFM Orkiestry Leopoldinum zabrzmią dwa z nich: XIII Kwartet smyczkowy a-moll op. 29, D 804 „Rosamunde” Franza Schuberta oraz XV Kwartet smyczkowy a-moll op. 132 Ludwiga van Beethovena.
Rok 1824 był dla Franza Schuberta czasem eksplorowania możliwości, jakie kryły się za przywołanym gatunkiem kwartetu smyczkowego. Wtedy też powstały dwa słynniejsze dzieła utrzymane w tej formie: XIII Kwartet smyczkowy a-moll op. 29, D 804 „Rosamunde”, który muzycy wykonają tego wieczoru, oraz XIV Kwartet smyczkowy d-moll D 810 „Śmierć i dziewczyna”. Ich wspólnym pierwiastkiem jest nie tylko tonacja molowa oraz stosunkowo rozbudowana struktura, lecz również to, że artysta wplótł w nie materiał z innych swoich kompozycji. Powszechnie stosowany zwyczajowy tytuł kwartetu Rosamunde został zaczerpnięty z drugiej, niezwykle pogodnej części dzieła, w której Schubert niejako dopisał muzykę do sztuki niemieckiej poetki i dramatopisarki Helminy von Chézy o tytule Rosamunde, Fürstin von Zypern (tłum. Rosamunda, księżniczka Cypru). Kwartet ten był zarazem jedynym opublikowanym jeszcze za życia przedwcześnie zmarłego artysty.
Podobnie jak u Schuberta, XV Kwartet smyczkowy a-moll op. 132 Ludwiga van Beethovena należy do ostatnich dzieł tego kompozytora. Powstawał w latach 1823–1825, a więc czasie dla muzyka trudnym – mierzył się on bowiem wówczas z ciężką chorobą, z której ostatecznie udało mu się wyjść. Monumentalny, złożony z pięciu ogniw utwór stał się więc dla Beethovena sposobem wyrażenia emocji związanych z owym doświadczeniem, o czym świadczy choćby zawarta w partyturze adnotacja nad początkowymi nutami części trzeciej: „pieśń dziękczynna cudownie uzdrowionego”. Wartkie fragmenty dzieła ostatni z klasyków wiedeńskich opatrzył zaś słowami „czując nową siłę”. W naznaczonym zgryzotą procesie twórczym strapionego kompozytora wiódł więc promyk nadziei, a przede wszystkim wdzięczność, co uwydatnia się w niezwykle emocjonalnym, jasnym brzmieniu kwartetu.