1945
fot. foto-polska.org

W maju 1945 roku Wrocław był palącą się wciąż kupą gruzów. Z 30 000 domów, które stały przed rozpoczęciem oblężenia Festung Breslau, 21 600 zamieniło się w ruinę.

A jednak na tym cmentarzysku 29 czerwca odbył się koncert orkiestry, która wystąpiła pod nazwą „Filharmonia Wrocławska”. Radziecki komendant był pod takim wrażeniem gry artystów, że przesłał do Teatru Miejskiego (dziś gmach Opery) sto litrów wina.

Prawdopodobnie był to pierwszy koncert na tzw. Ziemiach Zachodnich po zakończeniu wojny. Zorganizowano go z okazji „Dnia Morza”, by uświetnił akademię. Wśród muzyków było tylko pięciu Polaków, w tym założyciel orkiestry: Stefan Syryłło, skrzypek i dyrygent, przed wojną prezes Krakowskiego Oddziału Związku Zawodowego Muzyków. Orkiestra zagrała w budynku Langhansa przy ulicy Świdnickiej, w programie znalazły się utwory polskich i rosyjskich kompozytorów – Polonez A-dur Chopina, Bajka Stanisława Moniuszki, Melodia Ignacego Paderewskiego, Kaprys włoski Piotra Czajkowskiego i Mazurek Ksawerego Szarwenki.

Wiele koncertów słyszał Wrocław, oklaskiwał najsłynniejsze orkiestry świata, wielkich dyrygentów i solistów. Podziwiał Paganiniego, Wieniawskiego i Brahmsa, recenzował Wagnera i Liszta, z uznaniem przyjmował Chopina i Paderewskiego. Ale ten koncert z okazji „Dnia Morza” był czymś naprawdę niezwykłym. W mieście, którego nie było, bo leżało pod 18 milionami metrów sześciennych gruzu, rozległa się muzyka. Przerzucono most z normalnego świata, o którym w zniszczonej twierdzy wszyscy zdążyli zapomnieć.

Ze 104 budynków wyższych uczelni 70 było kompletnie zniszczonych. Nie ocalało żadne z głównych muzeów miasta. Z 658 kilometrów ulic aż 300 km uległo zniszczeniu w czasie bombardowań, sieć wodociągowa była uszkodzona w trzech tysiącach punktów, a sieć kanalizacyjna – w siedmiu tysiącach.

 

Akt kapitulacji Festung Breslau został podpisany 6 maja, a następnego dnia Sowieci zaczęli puszczać miasto z dymem. „Wjeżdżamy do miasta ulicą Opolską i Kościuszki. Wrocław płonie, ulice zawalone gruzami palących się domów. Słychać trzaski wybuchającej od pożarów amunicji... Po godzinnej wędrówce wśród dymu i ognia lądujemy obok głównej radzieckiej komendantury miasta, która mieściła się przy placu Nankiera” – pisał w swoich wspomnieniach inżynier Kazimierz Kuligowski, pierwszy polski wiceprezydent Wrocławia.

Profesor Edward Marczewski, matematyk, przechowywał przez lata kartkę zapisaną przez siebie ołówkiem 10 maja 1945 roku: „Biblioteka Uniwersytecka (Sand Insel). Budynek częściowo spalony. Piwnice przekształcone na schrony. Księgozbiorów nie znalazłem. Kilka maszyn do pisania, powielacze, ołówki etc. Skrzynie z chlebem, konserwy, suchary. Jeśli te zapasy żywności mają być dla naszych władz zabrane, trzeba to zrobić prędko (Niemki rozbierają). Marczewski”. Na odwrocie kartki uwaga: „Budynek mało zniszczony, cząstka książek na półkach, OST Europa Institut”. Szybko okazała się nieaktualna. W nocy z 10 na 11 maja w budynku Instytutu Wschodniego przy Neue Sandstrasse (św. Jadwigi) wybuchł pożar, od którego zajął się także kościół św. Anny (dziś cerkiew pw. św. Cyryla, Metodego i Anny). Tam właśnie leżał trzystutysięczny księgozbiór niemieckiej Biblioteki Uniwersyteckiej. Nie było szans na ratunek.

„O wodzie nie ma mowy. Wodociąg miejski zniszczony. Do Odry za daleko, brak zresztą naczyń. Próby ratunku ograniczają się do usuwania osękami spadających kwaczy i odrzucenia za burtę książek, które zaczęły się tlić. W tym momencie rozlega się ogłuszający huk. Przez rozwalone sklepienie kościoła i rozbitą bramę wpada chmura czarnego, gorącego i pełnego iskier pyłu. Ogarnia nas ciemność” – wspominał profesor Stanisław Kulczyński, pierwszy polski rektor Uniwersytetu.

Życie w ruinach było więcej niż niebezpieczne, na trupie miasta próbowali zbić majątek szabrownicy, przez Wrocław przechodziły bandy polskie, sowieckie, niemieckie, rabujące wszystko, co się dało. A jednak z gruzów kiełkowało życie.

 

Pierwszy prąd doprowadzono 12 maja do siedziby Zarządu Miejskiego przy ulicy Poniatowskiego 25–27. Pierwsza poczta została otwarta 16 maja przy ulicy Jedności Narodowej 47 (wtedy jeszcze Matthiasstrasse). Pierwsza gazeta wrocławska „Nasz Wrocław” ukazała się 10 czerwca w ilości 3 000 egzemplarzy, a wydrukowała ją Miejska Drukarnia przy ulicy Piotra Skargi. Pierwsza polska czytelnia i wypożyczalnia książek została otwarta 20 czerwca przy ulicy Jedności Narodowej 17. Pierwszą linię autobusową uruchomiono 25 czerwca. Autobus kursował dwa razy dziennie i dowoził z Karłowic na Podwale urzędników Zarządu Miejskiego. Przez pierwsze dwa tygodnie pasażerowie nic nie płacili, potem kupowali bilet za złotówkę.

I w końcu przyszedł czas na pierwszy koncert. Filharmonia Wrocławska 29 czerwca 1945 roku zaczęła pisać swoją historię.

 Beata Maciejewska dla miesięcznika Muzyka w mieście

Newsletter Melomana
Zapowiadamy nowe koncerty, przypominamy o starcie sprzedaży biletów, dajemy znać o ostatnich wolnych miejscach
Zapisz się